Kolejnego dnia po czasówce, 11 osobowym składem stawiliśmy się na starcie Mazovii w Supraślu, tak nie przewidziało się Wam, wystartowaliśmy drużynowo w Mazovii. Ale na naszym terenie, było więc trochę górek, podobno 1000m przewyższeń na Giga, więc chyba jesteśmy usprawiedliwieni. Pewnie za to odpokutujemy, najpewniej w górach ale mimo wszystko było fajnie, warto czasem przeciwstawić się ideałom, nawet swoim.
Dodatkowym utrudnieniem tego dnia była dość wysoka temperatura no i presja, tak lekki stres był, a u niektórych nawet spory. Wszystko przez pełną lokalną obsadę zawodników i fakt, że na własnym podwórku trzeba się pokazać z dobrej strony. Bo wiadomo jak to z nami jest, jeździmy w góry, tam mielimy w dobrze znanym nam błocie, jesteśmy oswojeni z kamieniami i zjazdami, chyba już wszyscy znają PTR z tej strony. Tyle, że rywalizujemy głównie we własnym gronie i z zaprzyjaźnionymi ekipami czującymi o co chodzi w tych górach, póki co chyba tylko nieliczni białostoczanie spróbowali podjąć wyzwanie u Golonki, nikt nie wrócił kolejny raz. No a w drugą stronę, wypadałoby żeby jakoś pojechać w naszej piaskownicy, przy ogólnopolskiej obsadzie, kolegach z lokalnych drużyn, na własnych ścieżkach. Nie ma co o tym rozmyślać, nikomu już niczego nie musimy udowadniać, swoje przejechaliśmy, więc jazda.
Przez pewien konflikt pomiędzy stałym autorem tras w Supraślu, a organizatorem Mazovii tym razem do końca nie byliśmy pewni jak prowadzi trasa. Co będzie, a co zostanie uproszczone. Ktoś jednak przytomnie stwierdził, że skoro są Góry Krzemienne to jakby tego nie puścili będzie dobrze, a na pewno znacznie lepiej niż na białostockiej Skandii. Tak więc trasa nie była szczytem potencjału okolicznego terenu, ale przy tym upale dla większości zupełnie wystarczająca.
Sylwia i Kasia wybrały się na 28km Fit, także Czarek jednak nieświadomie bo pomylił się na rozjeździe. Stasiej i KTR obstawiali 79km Giga, a pozostali 51km Mega. Zaczynając od najlepszych, czyli Żebra, to zdecydowanie nie był jego dzień i dość szybko strzelił z koła czołówki, zbierając do kolekcji kolejnego w tym sezonie DNFa. Krzysiek odparł mocny start Mańka, Robbiego i KTRa i w drugiej połowie dystansu, po krótkiej wspólnej jeździe uznał lepszą dyspozycję jedynie Rafiego. Za tą dwójką ze stratą ok. 5 min finiszował Maniek, dalej Robbi i na 7 miejscu wśród kobiet Agnieszka, zajmując przy tym ?najgorsze? 4 miejsce w K3. Dziewczyny na Ficie znów ostro rywalizowały i różnica ponownie wyniosła 2 min. Stasiej, to temat na oddzielną historię, ale czego by nie pisać to poszło mu fenomenalnie, kolejne pozytywne zaskoczenie w tym sezonie, szczególnie dla tych objechanych (GP i KTR), których jeszcze do niedawna uznawał za idoli. Wystarczy spojrzeć na zapis jego tętna (i trasę przy okazji).
W generalce Podlasie MTB Tour to właśnie Stasiej został sklasyfikowany na 4 miejscu po dystansie Giga, a
Agnieszka powtórzyła tu też 4 miejsce, gdyby nie ta Sadłecka byłaby 3... Wieczorem spotkaliśmy się jeszcze na drużynowym piwie, by pogadać o maratonie i wszystkim innym. Podsumowaniem niech będą słowa Cezarego Zamany: ?Dla zawodników maraton w Supraślu był wielkim wyzwaniem. Bardzo wymagająca trasa, pełna podjazdów i zjazdów oraz upał dały mocno w kość. Nawet wielu doświadczonym zawodnikom odcinało tlen w kołach!? Wszystko to prawda, tyle że są przynajmniej trzy prawdy ;)
Zdjęcia: Zbyszek Kowalski
Werbujemy Medyka, żeby przeszedł na jasną stronę mocy ;)
Komentarze
w każdym razie gratki za wynik wiadomo komu !