Dojechaliśmy na start nieco spóźnieni, a mówiłem że tu są kolejki do wszystkiego, tłumy rozgrzewających się zawodników, przygotowani, wysmarowani, ze zwartymi do walki pośladkami. Nie inaczej nasi zaprzyjaźnieni rywale, miejscami szaro robiło się od liczebności Team Sprint, łydki im błyszczały a my...?, rower nie złożony, stoję w kolejce z kwitkiem, Maniek gdzieś w lesie a czas ucieka. Ale spokojnie, to jeszcze nie wyścig... Złożyliśmy rowery, każdy prowizorycznie przetarł i nasmarował łańcuch, zgarnął zaschnięte błoto z wczoraj, zmiana numerów startowych na właściwe i jakoś to będzie. W międzyczasie pojawił się Lotnik i Stasiej, taktyka? Lotnik z Żebrem jadą konkretnie Mega, Paweł wspomaga brata, Agnieszka próbuje coś ugrać w kategorii kobiet, ja, Maniek, Robbi i Stasiej dla spokojności Giga, aby przejechać.
Normal 0 21 Zaledwie kilka minut przed startem weszliśmy do sektorów i nawet zapomniałem się wysmarować maścią... fuck! Maniek to chociaż zabrał parówki. Ruszyliśmy asfaltem delikatnie do góry, w nogach wata, klocki... sam już nie wiem, wiem że to nie będzie mój dzień, wczorajszy maraton w Suwałkach nie wchłonął się tak jak na to liczyłem. Dziś 95km... chyba będę miał czas się rozjechać. Pierwszy zakręt i dostajemy z Mańkiem bluzgi za zbytnie ścięcie zakrętu, miejsce było, więc kulturalnie przepraszamy i jedziemy środkiem. Nadrabiamy gdzie się da, znów obrywając za to że na zjazdach się nie wyprzedza i mamy się nie pchać. No dobra, ja odpuszczam a Maniek poleciał dalej, Robbi też gdzieś z przodu. Trasa jak to na Mazovii delikatne górki, sporo piachu, ale generalnie płasko, szybko i nerwowo. Jadę swoje jednak czuć że tracę pozycje, wyprzedzam Robbiego i po chwili dochodzi mnie Żeber, przeszedł jak strzała ale widać że
wyprzedzanie jest czasochłonne, mając moc w nogach lepiej jechać z równymi sobie, a nie przedzierać się przez takich maruderów jak my ;) Później okazuje się że Żeber awansuje z piątego do pierwszego sektora, to się nazywa transfer! Pod koniec pierwszego okrążenia doganiam Mańka, widzę wyraźnie jego plecy ale kolejne podjazdy skutecznie utrudniają mi dojście na jego koło, nawet podjeżdża jako 16 osoba jedyną konkretną ściankę. Ale jest jeszcze drugie kółko, tam na pewno go dogonię... Prowadzenie dystansu Giga po jednej pętli, standard do którego przyzwyczaił nas Golonko, jest doskonałym rozwiązaniem, a tu nie dość że robię dwa nudne okrążenia to jeszcze przejeżdżam przez miasteczko sportowe i linię mety. Silna psychika walczyła z nieludzkim znęcaniem się nad naszymi słabościami...klapki na oczy, żadnych wątpliwości tylko Giga. Zwykle to po właśnie dwóch godzinach kończy się tu wyścig Mega, nas czekały kolejne dwie, ale cztery to nadal tylko połowa czasu spędzonego na trasie w Głuszycy.
Normal 0 21 Dochodzę wreszcie Mańka, chwilę gadamy, na trasie znacznie spokojniej, pusto, można wreszcie jechać po swojemu i nie hamować na zjazdach. Odjeżdżam na kilka metrów od Mańka i mija mnie duży niebieski blaupunkt w naszym stroju, Robbi? O Ty! Chciałem mu usiąść na koło, ale widocznie wyprzedzenie nas dodało mu skrzydeł i zniknął po kilku zakrętach. Nie ma
to jak trafić kumulację. Dalej jadę sam, Maniek z tyłu, Robbi z przodu trochę uciekam a trochę gonię, zastanawiając się czy to nam z Mańkiem tak źle się jedzie, czy to Robbi stosuje jakiś doping? Na polach kukurydzy i odkrytych łąkach wiatr zrobił swoje i wykrzesał ostatnie resztki energii, trochę za późno łykam żela i odczuwam że odcięcie prądu jest nieuniknione. Odwracając się czekam na Mańka, siadam mu na koło i ciągniemy do mety, ale te ostatnie górki znów mnie zabijają, nogi nie pracują jak powinny, powoli spuszczam głowę i godzę się z porażką. Nieszczęścia chodzą jednak parami, tak jak wczoraj miałem okazję triumfować i stać na pudle, tak dziś, na 5 km przed metą dogania mnie Stasiej i słowami O kogo ja widzę?!... dobija mnie totalnie. Maniek kończy 95km z czasem 4:09:17 i 45 pozycją Open, zaledwie 35 sekund za nim Stasiej lokuje 47 miejsce, Robbi 48, ja 50... Dawno te wyniki nie były tak zbliżone, zmieściliśmy się wszyscy w 6 pozycjach i 3 minutach. Wygrywaj ze skromnością, przegrywaj z godnością... załamanie jednak szybko mija, przecież m
amy wspólny cel. Żeber zakończył swoją szarżę, szturmując na 39 pozycji Open, Lotnik niewiele dalej 69 miejsce, a Agnieszka piąta w K3. Sumując znów zdobywamy komplet punktów i przesuwamy PTR Dojlidy na 13
miejsce w generalce, plan wykonany. Na osłodę własnej porażki okazuje się że zajmuję 4 miejsce klasyfikacji generalnej M1, brzmi nieźle. Lotnik jest 6 w M4 klasyfikacji Mega, trzeba to będzie tak dowieźć do finału w Jabłonnej, jeszcze tylko dwa maratony...
Komentarze
mega open
541/10 Anka Suś 4:19:38
giga
53/24 Adam Mróz 4:57:49
62/20 Sebastian Gapiński 5:01:30
65/22 Arek Suś 5:03:11 dla mnie maraton sezonu pod wzgldem punktów 480
ale już czekamy na Istebną widać obaj z Żebrem będziemy walczyć o pierwszą 30 w M3 ale Piotrek z OSOZ Team jest w totalnym gazie więc będzie ciężko