O wyjeździe na targi rowerowe w warszawskiej hali
Expo XXI rozmawialiśmy już wcześniej, byliśmy trochę zniechęceni tym co
widzieliśmy przed rokiem, więc ostatecznie zadecydował rzut monetą,
orzeł-jedziemy i tak też wypadło.
Od rana padał deszcz, zabraliśmy się tą ekipą co zawsze, Bresio, Żeber, Nolo, Krzysiek Grand, jeszcze wyjeżdżając z miasta, komunikat w radiu o orkanie Emma przetaczającym się przez Polskę, „Kto nie musi, niech nie planuje na dziś podróży”. My nie damy rady? My? Co nam tam jakiś orkan, czymkolwiek to jest. Dwie godzinki zleciały na rozmowach i byliśmy już w stolicy. Punkt pierwszy wycieczki. Okazało się że w tym samym czasie, w tej samej hali odbywają się targi kosmetyczne, mieliśmy małe wątpliwości które wybrać, ale ostatecznie padło na rowery. Zboczenie zawodowe.
Już od pierwszych kroków było
widać że w tym roku organizatorzy się postarali, ciekawsze ekspozycje, więcej
zwiedzających i rowerów, a co dla nas najważniejsze więcej ładnych hostess.
Pochodziliśmy, popatrzyliśmy, kilka zdjęć, nie tylko dla sprzętów co zobaczycie
w galerii :) Złote łańcuchy, złote supporty, modne w tym roku białe siodełka,
klamki i piasty, rzeźbione w karbonie komponenty, ultralekkie zaciski do kół,
trenażer Tacx’a podpięty do tras w komputerze, stylowe rowerki, stroje
kolarskie, szosówki i coś dla lubiących bardziej ekstremalne wyskoki, nowe
rozwiązania tylnych wahaczy w full’ach, kaski po 999zł, karbonowe buty, rower
ważący 3250g i wiele, wiele innych różności. Miło popatrzeć, ale jakoś wolimy
jeździć niż zachwycać się sprzętem więc może dlatego nie robiło to na nas aż
takiego wrażenia, chyba bardziej ta miła Pani od ulotek Skandii. Zresztą jak to
już pisałem przed rokiem, równie ciekawe i równie lekkie rowery możemy spotkać
na zbiórkach pod Sprintem.
Porozmawialiśmy z kilkoma wystawcami, nazbieraliśmy plakatów, ulotek, naklejek, żeli, cukierków, toreb, przerzutek XTR ;) aby koszt wejścia przynajmniej częściowo się zwrócił. Punkt drugi wycieczki, gokarty w Blue City. Adrenalinę lubimy, szybką jazdę tym bardziej, czasem trzeba się przesiąść na cztery kółka, a że wyścigów po mieście nie pochwalamy to przynajmniej na kartach mogliśmy poszaleć. Zabawa świetna. Później równie szybkie zakupy przecenionych ciuchów rowerowych w decathlon’ie. W drodze powrotnej obiad u rodziców Nola w Łochowie i mogliśmy już uciekać przed zbliżającym się orkanem Emma. W tym miejscu chcielibyśmy jeszcze bardzo przeprosić żonę Żebra za to że zmusiliśmy go do tego wyjazdu i nie mógł on pełnić tej soboty roli ojca i męża, dodając że za tymi hostessami to on się nie oglądał :)
Fotki z Targów Rowerowych 2008 do obejrzenia w GALERII
Komentarze